07 czerwca 2019

Read how you can help ...

Niejednokrotnie w życiu zastanawiałam się nad tym, co to znaczy tak naprawdę POMAGAĆ? O co tak naprawdę w pomaganiu chodzi? Jak pomagać, żeby naprawdę pomóc, a nie zaszkodzić? Czy są granice pomagania? Jeśli są, to jakie? Kiedy pomoc jest naprawdę potrzebna? Czy pomagając, coś tracę? Co, jeśli ktoś nie przyjmie mojej pomocy? Co, jeśli ktoś nie doceni mojej pomocy?

Rozszyfrujmy słowo POMOC. Może tak: Podanie Optymalnej Możliwości Organizacji Codzienności. A więc chodzi w nim o codzienność i nie muszą to być od razu wielkie dzieła, lecz najmniejsze gesty dobroci okazane z serca, z przekonaniem, że warto, że tak trzeba.

Świat dziś „krzyczy”, by pominąć, wyprzeć, wykluczyć tych, których określamy jako margines społeczeństwa czy człowieczeństwa, czyli tak naprawdę tych wszystkich, którzy jakiejkolwiek pomocy od nas potrzebują… Jako osoba wierząca nie mam wątpliwości, że w każdym człowieku, nawet w tym najmniej podobnym do człowieka – odważę się powiedzieć, że przede wszystkim w nim – jest obecny i żywy Chrystus. A jako po prostu człowiek, pomijając kwestie wiary, nie mam wątpliwości, że każdy człowiek ma swoją Godność, której nie można naruszać ani podważać. Wiem, że każdy z nas ma swoje zdanie na temat pomocy innym, bezdomnym czy poplątanych życiowo. I nie chcę ani tego zmieniać, ani tłumaczyć stereotypów. Chcę tylko zainspirować wszystkich do innego spojrzenia na pomaganie. Bo pomagać trzeba mądrze: z sercem, ale i na miarę osoby, której w danym momencie pomagamy.

Jako młoda dziewczyna zachwyciłam się podejściem i pracą z potrzebującymi, którą realizował św. Brat Albert. To on mówił, że „Powinno się być dobrym jak chleb. Powinno się byś jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny”. Te słowa stały, się myślą przewodnią wielu dzieł, ale co one znaczą?

„Chleb” – nigdy się nam nie nudzi, bez względu na to, czy mamy 5, 20, 50, 80 lat. I tak jest z dobrocią. Albo tak być powinno. Bycie dobrym nie powinno się nam nudzić, tak jak chleb - symbol DOBROCI;
„Chleb…który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić…”.Przyzwyczajeni jesteśmy do chleba pokrojonego maszyną w sklepie, każda z kromek jest tej samej szerokości, równiutka, piękna… Ale Brat Albert nie o tym mówi…On podkreśla, że KAŻDY może sobie ukroić tyle ile potrzebuje… Jeden malutką kromkę, inny większą i konkretną…Nie my o tym decydujemy. Tak właśnie jest z pomocą, która jest autentyczna - jedni swojej pomocy udzielą proporcjonalnie, tyle ile mogą, choćby była to przysłowiowa piętka. Inni więcej … Bo w pomaganiu nie chodzi o to, ile kto daje, ale JAK daje… Proszę mi uwierzyć, że danie 100zł potrzebującemu, ale zrobienie tego bez szacunku, w poniżeniu go, jest mniej warte niż kupiony obwarzanek czy bułka, dana z miłością w oczach i ze zrozumieniem, bez osądzania.
Każda pomoc sama w sobie NIC nie znaczy ,jeśli nie jest PRETEKSTEM DO ZATRZYMANIA SIĘ przy tym konkretnym CZŁOWIEKU. Czym jest to zatrzymanie? To właśnie najprostsze gesty: uśmiech, krótka rozmowa, to pytanie o samopoczucie, o miejsce przebywania, o leki, o to ,jak sobie ta osoba radzi… TU zaczyna się RELACJA! A dla tej osoby to początek, pierwszy krok do odkrycia na nowo, że „jestem coś wart”… Tu zaczyna się zaufanie, tu zaczyna się mówienie prawdy, tu zaczyna się mówienie o problemach i tu może zacząć się naprawianie błędów i rozwiązywanie problemów.

Żeby prawdziwie pomóc trzeba wejść w sytuację życiową konkretnej osoby, bo często widzimy już dramat sytuacji, ale nie zastanawiamy się, co było jego przyczyną i jaka była droga tej konkretnej sytuacji. A to często:

- brak relacji;

- wypadki życiowe – śmierć najbliższych, tragedie;

- wypadki losowe – utrata pracy (szczególnie dla mężczyzn);

- odejście partnera – szczególnie u kobiet;

- dom dziecka – który bardzo często nie daje zabezpieczenia na dalsze życie.

I musimy pamiętać, że swoją pomocą, choćby wydawała się nam największa, nie naprawimy czyjegoś świata, nie nakarmimy wszystkich głodnych, nie ubierzemy wszystkich zmarzniętych, nie damy mieszkania wszystkim bezdomnym, nie rozwiążemy wszystkich trudnych spraw... Jednak to nie może nas zniechęcać ani demotywować, ponieważ watro dawać tu i teraz to, co można, ile można i na ile jesteśmy w stanie.

Ważną kwestią jest też CZAS …, by go po prostu mieć. My dzisiaj działamy na zasadzie akcja - reakcja - odhaczone. A tu trzeba cierpliwości i czasu, jeśli naprawdę chcemy pomóc. Nie - dać i odhaczyć, ale wejść w relacje. Innej drogi nie ma.

Tak więc POMAGAJMY!!! Świat nas zniechęca, ale jednocześnie JEST wiele organizacji, które czynią dobro. Jeśli samemu jest nam ciężko zacząć, to warto zgłosić się do organizacji, które już działają. One nam pomogą i nauczą nas, a raczej wskażą jak czynić DOBRO (dobro?). Podawajmy Optymalną Możliwość Organizacji Codzienności!!!